Dobrze wiedział, że chaotyczny ogień przeciwlotniczy to nie pociski rakietowe: tutaj trafienie zwykle było dziełem przypadku.<br>Znad horyzontu jego skrzydłowi wachlarzem schodzili w kierunku wybranych wcześniej celów, choć niebo wciąż pełne było czarnych kłębków dymu po wybuchach i sznurów różnokolorowych paciorków świetlnych pocisków broni przeciwlotniczej.<br>Długa seria z efektywnego, siedmiolufowego działa General Electric GAU-8A Avenger ("mściciel") śmignęła w stronę kolejnego czołgu, niczym silny strumień wody z ogrodowego węża. Ułamek sekundy później, aż sześć pocisków trafiło bezpośrednio w cel. Uranowe ich rdzenie bez trudu przebiły uznawany przecież za bardzo wytrzymały piaskowego koloru pancerz kolejnego M-84, z pewnością zapaliły jego ciasne