w dużym pokoju profesora, za parawanem, na rozkładanym łóżeczku. Nigdy i nigdzie nie czuła się tak bardzo w domu, tak bardzo u siebie, jak w tym ciemnym kąciku. Profesor słuchał Mozarta, czytając w swym zielonym fotelu, a za drzwiami, w dwupoziomowym pomieszczeniu przerobionym z obszernej kuchni, gwarzyły, piszczały i hałasowały dzieci, cicho warczała maszyna do szycia, Kreska czytała Kasi bajki albo karmiła i usypiała bliźniaczki, a Maciek, pochylony nad stołem, kreślił do późna w noc rysunki, jaskrawo oświetlony lampą techniczną. Nikomu tam <page nr=28> Aurelia nie przeszkadzała, była na swoim miejscu. Wszyscy ją lubili, akceptowali nawet jej wady.<br>I wszystko to ona sama