społeczności w S., gdzie wszyscy znali się jak łyse konie, była to nie lada atrakcja. Łucja R. zniknęła z miasta pewnego jesiennego dnia i nikt jej od tamtej pory nie widział. R. rozpowiadał, że żona uciekła z kochankiem, miała zamieszkać aż we Wrocławiu, podobno napisała do córki list, o którym dziewczyna opowiadała koleżankom w szkole. Dochodzenia nie przeprowadzono, ponieważ nikomu do głowy nie przyszło, że Stanisław R., obywatel stateczny i ogólnie szanowany, może mówić nieprawdę.</><br>Ale teraz, kiedy Genowefa R. - podobnie jak matka - nagle wyjechała, czyż tamte dawne wydarzenie nie powinno dać do myślenia? Komisarz, który uchodził za dobrego, bystrego policjanta