tamten.<br>Tak Łąpieć zbierał po sklepach, kładł worki na wózek, Gawlikowski brał za dyszel i ciągnął. Do niczego więcej w tej akcji nie mógł się przydać ten ptasznik milczący, ostatnio całkiem niemowa, bo Weronka najwyraźniej go unikała, odchodziła w gwar i ruch obozu.<br>Gawlikowski nie poznawał jej - gdzie się podziała dzika Wercia z Grzywna?<br>W obozie na Królewieckiej, przy kuchni Trzeciej Barykady zjawiła się "matka Weronika", dziewczyna dwudziestoparoletnia, szefowa pierwszej klasy, z twarzy taka sobie - ale zbudowana ! - podziwiały chłopaki - niech się schowa gipsowa bogini z parku, co podnieca w muszli dętą orkiestrę...<br>Miała teraz duże gospodarstwo, na dwieście osób, duże zadania