Rafaela z kolorowych kartek pocztowych o złotych kantach, z obrazów, malowanych przez pokolenia i pokolenia, przez coraz nieznośniejszych epigonów Rafaela, ze słodyczki obrazków świętych z St. Sulpice. Przypominam sobie, jak te słowa Pankiewicz przywiózł z Paryża do naszej pracowni, jak brzmiały wówczas i ile wywołały myśli i dyskusji. Bo Derain, dziki z dzikich, popatrzył na Rafaela nagle świeżym okiem, zapomniał o naśladowcach i Rafael ukazał mu się bliski, wyrastający z ulicy rzymskiej. Widział go w twarzach, kształtach i ruchach kobiet rzymskich, odnajdywał go, gdy dla nas była to tylko zła, "wyidealizowana" abstrakcja, bez jakiegokolwiek związku z życiem. Był to już przy