Szedłem bulwarem St. Germain z Oskarem Miłoszem, kiedy naprzeciwko zjawił się mężczyzna w greckiej chlamidzie i w sandałach na bose nogi, wtedy widok dość niezwykły. Ów starożytny Grek przywitał się wylewnie z moim kuzynem i otrzymał obietnicę, że wkrótce tam do nich wstąpimy.<br> W ten sposób otrzymałem pierwsze wtajemniczenie w dziwy Kalifornii, o której nie wiedziałem nic i nie zdawałem sobie sprawy, że mam do czynienia z jej awangardowym wysłańcem. Grek okazał się Raymondem Duncan, bratem tancerki Isadory, o której przy okazji dowiedziałem się czegoś od Oskara, choć skąd się wzięła, z jakich klimatów, mogłem się przekonać dopiero nieprędko, mieszkając nad