nie zawsze przyjętych w wysokie paryskie, nowojorskie, czy wiedeńskie progi, zgorzkniałych i sfrustrowanych <orig>anglofonów</> czy <orig>frankonów</> z PRL-owskiej prowincji.<br>Mamy zatem uniwersytet nie tylko <orig>zinfantylizowany</>, ale i rozparcelowany na działki, na działki niezdolne do samodzielnego życia, pozbawione szerszych horyzontów, wegetujące w izolacji. I tutaj, aby zaradzić rażącej niekompletności takiej edukacji, wymyślono ratunek gorszy niż choroba. Wprowadzono mianowicie mnóstwo przymusowych przedmiotów ogólnych, rzekomo dla poszerzenia perspektyw, jak logikę, ekonomię, nauki polityczne, filozofię marksistowską, socjologię, pedagogikę, psychologię etc. etc. To więc, co dawniej student samodzielnie wybierał dla bogacenia umysłowego, teraz spadło mu na kark jako najgorsza pańszczyzna, zwłaszcza że wiele z tych