brązowe tysiączłotówki, skąpiłem na życie, a każdy rachunek w restauracji sprawiał mi ból, nawet gdy byłem z kobietą, i dlatego szukałem jak najtańszej przygody. Ta chciwość zwiększała się tym bardziej, im łatwiej przychodziły zarobki. Składając mozolnie pieniądze na dnie mojej walizki, naprawdę nie mogłem przypuszczać, jak los się ze mną efektownie załatwi. Po prostu przez te lata pisania podań nie dawał znaku życia i powoli odzyskałem wewnętrzną równowagę, przekonany, że to moje mozolne gromadzenie tysiączłotówek wcale go nie interesuje. I znowu muszę Pana rozczarować, Panie Profesorze, jeżeli pomyślał Pan o pamiętnej wymianie pieniędzy. Wymiana pieniędzy przyszła później i wcale mnie nie