Zegar wynurzał się z ciszy, z żałosną skargą wydzwaniał godziny. Przebiegał pociąg nasypem, śród choin i gęstych krzaków.<br>- Ktoś jednak idzie - mówił Polek.<br>- Wydaje ci się, dziecko, jesteś słaby. Kto tam ważny może do nas przyjść? A jednak przed wieczorem naprawdę stuknęła furtka, rzeczywiście i realnie, jak powinna stukać odmykana energicznie furtka. Polek usiadł szybko, podciągnął kołdrę pod brodę i tak trwał, łowiąc spomiędzy prędkiego łoskotu serca dźwięki z kuchni. Pani Linsrumowa podeszła do drzwi, stała tam czekając, aż przybyły zjawi się na ganku.<br>- A, dzień dobry, dzień dobry - mówiła. - Chorego nawiedzić? Ktoś coś powiedział leciutkim jak powietrze głosem. Polek zaniósł