Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Niech pani wraca do biura i wypisze sobie nakaz. Wtedy może pani wejdzie - wskazał drzwi.
- Nakaz czego? - wzruszyła ramionami. - Udostępnienia klozetu? Nawet gdybym była z prokuratury, zadrżałaby mi ręka.
Przyglądał jej się kilka długich sekund.
- Kim pani właściwie jest? - zapytał cicho. - Myślałem...
Poczekała chwilę, lecz nie zamierzał kończyć.
- Koleżanką po fachu. - Też zniżyła głos. Pewnie to od tego zmiękł, złagodniał. - Albo po prostu dziewczyną w potrzebie. Niech pan sobie wybierze.
- Moi koledzy po fachu uczą wrzucania piłki do kosza.
Ruszył przed siebie. Kiedy się zrównali, odstąpiła może ćwierć kroku. Otarli się ramionami i dopiero z tej odległości wyczuł jej zapach. Proszek
Niech pani wraca do biura i wypisze sobie nakaz. Wtedy może pani wejdzie - wskazał drzwi.<br>- Nakaz czego? - wzruszyła ramionami. - Udostępnienia klozetu? Nawet gdybym była z prokuratury, zadrżałaby mi ręka.<br>Przyglądał jej się kilka długich sekund.<br>- Kim pani właściwie jest? - zapytał cicho. - Myślałem...<br>Poczekała chwilę, lecz nie zamierzał kończyć.<br>- Koleżanką po fachu. - Też zniżyła głos. Pewnie to od tego zmiękł, złagodniał. - Albo po prostu dziewczyną w potrzebie. Niech pan sobie wybierze.<br>- Moi koledzy po fachu uczą wrzucania piłki do kosza.<br>Ruszył przed siebie. Kiedy się zrównali, odstąpiła może ćwierć kroku. Otarli się ramionami i dopiero z tej odległości wyczuł jej zapach. Proszek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego