w okolicach pierwszej wojny światowej, tej kosmicznej rzezi, gdzie całe narody szły pod śmiertelny ogień karabinów maszynowych, najnowszego gadżetu znudzonej XIX wiekiem Europy, jakby po prostu nie miały lepszego pomysłu, na to, co ze sobą zrobić. Matka jest niemile zaskoczony. Nikt go nie uprzedzał, że wśród pensjonariuszy sanatorium nie będzie fajnych lasek. Matka poznaną w miasteczku wiejską wariatkę musi przemycać w nocy, innym razem wykupuje dodatkowy pokój. Albo przyjechał się pan tu leczyć albo pieprzyć, mógłby powiedzieć kierownik sanatorium, ale chyba tak nie mówi. Może najwyżej tak myśli. I tak miałem stąd wyjechać, mówi Matka, kurewsko tu nudno. <br>Właśnie ze stacji