nimi morze zacierało, uklepując, jakby przypominało, że istnieje tylko chwila, więc powinni się nią nacieszyć.<br>Czuł ssącą aż do bólu radość, że są razem, razem, tylko dwoje, idą wąską drogą, którą morze i słońce powleka zmiennym srebrem, zwierciadlanym, i błyskami. Sami jak w dniu stworzenia. Mogliby tak wędrować wieczność całą, fala gada po swojemu i stąpnięcia zdają się śpiewać.<br>Patrzył na migocące krabiki nie większe od ziarnka grochu, kiedy wyciągał po nie rękę, kuliły nóżki i pozwalały, by je uciekająca woda zabrała ze sobą, ukryła w zmąconej głębi.<br>Nachylił się uparcie próbując je pochwycić, ale nawet przykryte dłonią zakopywały się w