Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
miałem do powiedzenia? Mniej niż nic.
I któż to tak gładko zdołał mnie poniżyć? Natchniona śmiercią głupota!
Jest piętnasty dzień września - godzina szósta trzydzieści.
Uciekając przed pamięcią o drobn ej, ale upokarzającej klęsce, wędruję przed siebie traktem królewskim, potem w prawo, nad Wisłę.
Miasto obudziło się już dawno.
Ulicami spływa fala idących do pracy.
Twarze ludzkie oślepia jeszcze sen.
Nawet smukłe dziewczyny drepczą kaczym chodem.
Odwracam oczy od tłumu, schodzę ku rzece.
Woda jest niska, obnaża pasma czarnego szlamu, gładka fala mieni się tęczą, barwami olejów, smarów i ropy.
Jeszcze jedna rzeka, która płonie bez ognia.
Na bulwarze widzę jedną tylko
miałem do powiedzenia? Mniej niż nic.<br>I któż to tak gładko zdołał mnie poniżyć? Natchniona śmiercią głupota!<br>Jest piętnasty dzień września - godzina szósta trzydzieści.<br>Uciekając przed pamięcią o drobn ej, ale upokarzającej klęsce, wędruję przed siebie traktem królewskim, potem w prawo, nad Wisłę.<br>Miasto obudziło się już dawno.<br>Ulicami spływa fala idących do pracy.<br>Twarze ludzkie oślepia jeszcze sen.<br>Nawet smukłe dziewczyny drepczą kaczym chodem.<br>Odwracam oczy od tłumu, schodzę ku rzece.<br>Woda jest niska, obnaża pasma czarnego szlamu, gładka fala mieni się tęczą, barwami olejów, smarów i ropy.<br>Jeszcze jedna rzeka, która płonie bez ognia.<br>Na bulwarze widzę jedną tylko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego