już na płyciźnie.<br>Słyszę nadchodzący zza pleców ro zjuszony bełkot.<br>Goni nas wysoka grzywa.<br>Zdążyłem ustawić się bokiem.<br>Za to nasz ogłupiały bohater nie dosłyszał szumu pogoni.<br>Fala kopie go w zadek, pomiędzy łopatki, bije w kark, w potylicę, kotłuje, wlecze, toczy po piasku, po żwirze, wprost na czarne pniaki falochronu.<br>Chwytam go za nogi, przytrzymuję - przy okazji przytrzymuję też przez dłuższą chwilę pyszny łeb pod falą.<br>Niech się trochę pokrztusi, posmakuje słonej wody.<br>Małgorzata ucieka z plaży.<br>Twardowski - rozbity, rozkaszlany i ośmieszony - nagle przygasa.<br>Po raz pierwszy od wielu dni przysiada spokojnie na piasku, narzuca frotową kurtkę, jakby przejął go