Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 25
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
Pamięta narodziny kolejnych dzieci i łzy, kiedy z domu tego odchodzili na zawsze najbliżsi.
Pani Anna siedzi na wersalce, skulona nad różańcem. Widząc gościa, przerywa modlitwę. Uśmiecha się, zapraszając, by siąść koło niej. Szczupła, lekko pochylona, z pogodnym spojrzeniem, z wypisaną na twarzy dobrocią. Nie wygląda na sto lat. Obdarzona fenomenalną pamięcią, której można tylko pozazdrościć.
Nie miała łatwego życia. Kiedy miała 10 lat, zmarł ojciec. Była najstarsza z trójki rodzeństwa. - Do szkoły chodziłam tylko rok, potem trzeba było iść na spólstwo - bawić dzieci do sąsiadów - mówi. - Do 14 roków byłam u sąsiadów, potem zaczęłam pracować u ludzi w polu - grabić
Pamięta narodziny kolejnych dzieci i łzy, kiedy z domu tego odchodzili na zawsze najbliżsi.<br>Pani Anna siedzi na wersalce, skulona nad różańcem. Widząc gościa, przerywa modlitwę. Uśmiecha się, zapraszając, by siąść koło niej. Szczupła, lekko pochylona, z pogodnym spojrzeniem, z wypisaną na twarzy dobrocią. Nie wygląda na sto lat. Obdarzona fenomenalną pamięcią, której można tylko pozazdrościć.<br>Nie miała łatwego życia. Kiedy miała 10 lat, zmarł ojciec. Była najstarsza z trójki rodzeństwa. - Do szkoły chodziłam tylko rok, potem trzeba było iść na &lt;dialect&gt;spólstwo&lt;/&gt; - bawić dzieci do sąsiadów - mówi. - Do 14 &lt;dialect&gt;roków&lt;/&gt; byłam u sąsiadów, potem zaczęłam pracować u ludzi w polu - grabić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego