w marszowym szyku, najserdeczniejszym druhom, przed którymi nie miałem tajemnic, a oni mnie znali i od razu domyślili się, że chcę być sam, że muszę coś rozważyć, nad czymś się zastanowić, że nawet obecność przyjaciela mogłaby zakłócić tę chwilę tylko dla mnie,<br>i jak tylko znalazłem się w zacienionym gałęziami figowców zakątku ogrodu, usiadłem na ławeczce i z twarzą ukrytą w dłoniach zacząłem układać plan:<br>a więc przede wszystkim strój, i to nie jeden, ale dwa - pierwszy, by niepostrzeżenie przejść przez miasto, to znaczy, że znów trzeba poprosić Hamida Bageri o białą koszulę bez kołnierzyka i szerokie czarne szarawary, ściągane w