Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
na zegarek.
- Pan docent... na defiladę?
- Zgadła pani.
- Roześmiali się oboje. Przed szkołą podała mu rękę.
- Dziękuję za rozmowę i poczęstunek. Dziewczynki z dumą opowiadały rodzicom, że "był pan inspektor z ministerstwa". Toteż dziękuję w ich imieniu.
Szło mu się raźno. "Dziwne ma oczy. To są chyba te słynne oczy fiołkowe, o których mówią znawcy. Po matce? Po ojcu? Nie żyją. Jak moi".
Kiedy zbliżał się do placu, od strony kościoła dobiegła muzyka. Szedł marsz wojenny, taki, co żołnierzy w tancerzy przemienia pod niebem aż miedzianym od czyneli i trąb. Ale te rytmy marszowe przebiega nieoczekiwanie jakby wstążka, spłowiała zakładka z
na zegarek. <br>- Pan docent... na defiladę? <br>- Zgadła pani. <br>- Roześmiali się oboje. Przed szkołą podała mu rękę. <br>- Dziękuję za rozmowę i poczęstunek. Dziewczynki z dumą opowiadały rodzicom, że "był pan inspektor z ministerstwa". Toteż dziękuję w ich imieniu. <br>Szło mu się raźno. "Dziwne ma oczy. To są chyba te słynne oczy fiołkowe, o których mówią znawcy. Po matce? Po ojcu? Nie żyją. Jak moi". <br>Kiedy zbliżał się do placu, od strony kościoła dobiegła muzyka. Szedł marsz wojenny, taki, co żołnierzy w tancerzy przemienia pod niebem aż miedzianym od czyneli i trąb. Ale te rytmy marszowe przebiega nieoczekiwanie jakby wstążka, spłowiała zakładka z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego