Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 1 (149)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
około dziesiątej wieczorem. Zabrali ze sobą metalową łyżkę montażową. Zamek drzwiowy nie chciał ustąpić, wyważyli więc zawiasy. Wiedzieli, że babcia o tej porze już śpi, nie oczekiwali żadnego oporu. Liczyli nawet na to, że nie obudzi się, a oni cichutko zagarną kuferek ze skarbem i uciekną. Stało się inaczej. Przy forsowaniu zawiasów narobili hałasu, obudzili gospodynię. Wyrwana ze snu kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć: - Jezu Maryja, bandyty! Bandyty, nie zabijajcie!
- Gdzie skarb dziedzica, gadaj, bo w łeb! - postraszyli, ale podobno nie mieli zamiaru robić jej krzywdy. Oczekiwali, że przestraszona kobiecina od razu wskaże, gdzie trzyma skarb. Ale kobieta krzyczała coraz głośniej, wzywała
około dziesiątej wieczorem. Zabrali ze sobą metalową łyżkę montażową. Zamek drzwiowy nie chciał ustąpić, wyważyli więc zawiasy. Wiedzieli, że babcia o tej porze już śpi, nie oczekiwali żadnego oporu. Liczyli nawet na to, że nie obudzi się, a oni cichutko zagarną kuferek ze skarbem i uciekną. Stało się inaczej. Przy forsowaniu zawiasów narobili hałasu, obudzili gospodynię. Wyrwana ze snu kobieta zaczęła przeraźliwie krzyczeć: - Jezu Maryja, bandyty! Bandyty, nie zabijajcie!<br>&lt;q&gt;- Gdzie skarb dziedzica, gadaj, bo w łeb!&lt;/&gt; - postraszyli, ale podobno nie mieli zamiaru robić jej krzywdy. Oczekiwali, że przestraszona kobiecina od razu wskaże, gdzie trzyma skarb. Ale kobieta krzyczała coraz głośniej, wzywała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego