przyjaźnieniu się z ludźmi, którzy "nie lubią " Żydów, nie robiąc im przecież "nic złego". Wstąpiłem do tej Korporacji, jak do klubu, częściowo szukając towarzystwa rówieśników z moje sfery społecznej, a częściowo ze snobizmu, bo to przecież była organizacja trochę jakby "elitarna", a kolorowa "banda", przecinająca ukośnie biały gors smokingu, czy fraka, zadawała wiele szyku, zwłaszcza w oczach panien z "dobrego domu", że nie nie wspomnę o imponującym wystroju balów korporacyjnych. Było też w Arkonii wielu inteligentnych, uczciwych i bardzo patriotycznie wychowanych młodych ludzi (trzech na dziesięciu z mojego "coetusu", czyli rocznika, poległo we wrześniu 1939 r.). Nie było wśród nich oenerowców