zwichrowaną nawierzchnię jezdni, no nieźle, nie było to mocne, bo też i zaraz się podniosła, ręką chwyciła za kark, zupełnie niewinnie uśmiechnęła i tak już została w tej gestykulacji niemej dziewiczego erotyzmu ust rozchylonych na żartobliwą nieroztropność, jakby się czas urwał z łańcucha - ktoś do mnie przemawia, a z głupia frant pech chciał, że policjant stał tak zaledwie kilka kroków dalej i pan w samochodzie ciężarowym nie zdążył uciec, czy może on jednak jechał zwyczajnym samochodem osobowym, fiat duży, czy coś takiego niezręcznie polskiego, no i buch, Maria leży, siedzi na ciężkiej jezdni trzymając się za kark i naiwnie tym swoim