i niecierpliwie czeka, aż zza pleców pierwszej grupki klezmerów w identycznych jasnych garniturach wynurzy się znajoma okrągła gęba. Chyba jeszcze okrąglejsza niż dawniej.<br>- Dyzio! Dyzio, ej!<br>- Co "ej"?<br>W następnej sekundzie robią już niedźwiedzia, Dyzio jednym łapskiem, bo chociaż puścił wózek z bagażami, nie wypuszcza z dłoni ucha od nowiutkiego futerału saksofonu.<br>- Ej, masz klej? - kończy kwestię Carlos i uśmiecha się jeszcze szerzej. Do Dyzia dobijają pozostali bigbandowcy.<br>- Salcesonista, kolegę spotkałeś?<br>- Ty masz szczęście, bracie. <br>- Pewno, w każdym porcie po torcie... - mruczy Dyzio i szybko przedstawia przyjaciela, a potem dłuższą chwilę naradza się z typem o urodzie fryzjera, do którego wszyscy