i owocowego wina. Bezpieczne i znajome dziedzictwo, granica ojcowizny, chrzest, niedzielna msza i cmentarz.<br>No więc Janek mógłby jak co dzień wejść do tego smrodliwego czyśćca, do tego przedpokoju dnia następnego, zacząć rozmowę o wszystkim z kimkolwiek i czekać, aż ktoś znudzony siorbaniem mętnego piwa zamówi flaszkę i ożywi nurt gadaniny, skieruje go w stronę najodleglejszych wspomnień albo w mgliste rozlewiska jutra. Ale Janek wdrapuje się na ceratowe siedzenie, wciska sprzęgło, <orig>wajchuje</> i wytacza się tyłem na podwórko, potem owija stalową liną beczkę z paliwem, podciąga wyciągarką i beka zwisa tuż pod jego tyłkiem.<br>- Stara! No to jadę! - i już chce