jednego, to na drugiego, zarechotał między kląśnięciami gumy:<br>- No jo! Jeden jadł, drugi spadł. Nie miękaj, Babilon, po manele zawsze ktoś się zgłosi.<br><br>Wszechwłoga przyszedł nie po kwadransie, lecz po dobrej godzinie, zapisał w modemie Irka zezwolenie na wydanie ubrania i kazał najpierw zjechać do szatni, a później zejść do garażu.<br>Znowu trzeba było zanurzyć się we wnętrznościach Szpitala Nieustającej Pomocy, pokonywać jego przepastne labirynty, błąkać w plątaninie wind, w zawiłościach komunikacyjnych ciągów, klatek schodowych, półpięter i poziomów, jak dzika tkanka obrastających skołowanego człowieka. Wszędzie dudniła muzyka, skrzypiały wózki, łomotały jakieś naczynia, setki ludzi wędrowały w różne strony. <br>Docierał do sektorów