zaraz po wyjściu z autobusu.<br><br>Do kolegi Pawlika, który pracuje legalnie na budowie obok bazarku, przychodzą regularnie zawsze w dniu wypłaty. Dobrze wiedzą, kiedy przyjść. Po jednego chłopaka z bazarku przyjechali w dwa Mercedesy, wpadli w nocy na podwórko, gdzie mieszkał w garażu z siedmioma innymi Ukraińcami, wywlekli i stłukli gazrurkami. Podobno darł się wniebogłosy. Leży w szpitalu, ledwo go odratowali. A z czego za szpital zapłaci bez ubezpieczenia? Deportują go pewnie.<br><br>Właścicielka gospodarstwa zadzwoniła po policję, jak już było po wszystkim. Ale co tam po policji. Nikt nic nie widział, nie słyszał. Ciemno było, wszyscy spali.<br><br>Matka Wołodii dzwoniła, że