się na klatce schodowej z wielkim workiem, do którego chciał złapać swoich przeciwników. Tymczasem bliźniaki, którzy cały dzień obserwowali jego ruchy, wyleli na niego z góry beczkę smoły, nie wiadomo skąd wytoczoną, a potem posypali go puchem z jego własnej poduszki, którą ściągnęli, gdy ordynans wietrzył pościel w oknie. Biedny generał wyjąc i wrzeszcząc latał po podwórku ni to ptak, ni to straszydło, a ordynans na własną odpowiedzialność pobiegł na policję. Ciotka natomiast zapakowała szybko walizki, ubrała bratanków i zaprowadziła na Gestapo, gdzie denuncjując ich jako obywateli francuskich poprosiła o natychmiastowe internowanie. Prosto stamtąd udała się do klasztoru i pozostała już