Typ tekstu: Książka
Autor: Kruszyński Zbigniew
Tytuł: Na lądach i morzach
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 1998
pogodzili się z sytuacją i tylko szukali kozła.
Była jesień i chodziłam z Łatą do ogrodu. Jeże zwijały się w kulki. Rude wiewiórki biegały po pniach i opasywały je podobne skórce od pomarańczy, obieranej jednak spiralnie, jak jabłko. Widziałam przez drzwi na taras jego postać krążącą w obłokach dymu. Wzburzony gestykulował. Wyliczał im to na palcach. Obiema dłońmi odsuwał od siebie ewentualność - jak się łudził - najgorszą. Chwytał się za serce, niepotrzebnie je ujawniając. A potem walił z całej siły fajką o biurko, aż popiół szedł z cybucha.
Żądali od niego wszystkiego, czego zabronili lekarze. Pracy ponad siły jednego człowieka, nawet o
pogodzili się z sytuacją i tylko szukali kozła. <br>Była jesień i chodziłam z Łatą do ogrodu. Jeże zwijały się w kulki. Rude wiewiórki biegały po pniach i opasywały je podobne skórce od pomarańczy, obieranej jednak spiralnie, jak jabłko. Widziałam przez drzwi na taras jego postać krążącą w obłokach dymu. Wzburzony gestykulował. Wyliczał im to na palcach. Obiema dłońmi odsuwał od siebie ewentualność - jak się łudził - najgorszą. Chwytał się za serce, niepotrzebnie je ujawniając. A potem walił z całej siły fajką o biurko, aż popiół szedł z cybucha. <br>Żądali od niego wszystkiego, czego zabronili lekarze. Pracy ponad siły jednego człowieka, nawet o
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego