wątpliwość pozostała w nim, zatruwając dotychczasowy dobry nastrój. Celem szybszego spłukania tych nieprzyjemnych osadów wypił poza ogólną kolejką swoją wódkę. Piękny Józio z warszawskiego "Bristolu" natychmiast napełnił mu kieliszek.<br>Nastrój na sali stawał się coraz swobodniejszy. Zwłaszcza przy obu końcach stołów kotłował się zgiełkliwy gwar, śmiano się tam głośno i gestykulowano, alkohol pobudzał do serdecznej wylewności.<br>Drewnowski, czerwony na twarzy, z włosami wzburzonymi, wypił przed chwilą "bruderszafta" ze swoim sąsiadem. Był nim sekretarz Rady Zakładowej cementowni w Białej, młody robotnik, Matusiak. Drewnowski pochylił się ku niemu z pijacką serdecznością:<br>- Ja, widzisz, bracie, życie miałem ciężkie jak cholera. Ty też, nie?<br>- No