deszcz stalowy<br>Lub grad ciemnozielony z ognistym zarzewiem<br>Wirując, płynął z ciebie ku ziemi? Ty dzisiaj<br>Śmiercią szafujesz hojnie? Ty godzisz świadomie<br>W życie? Niebo kłamliwe, dotychczas nie znane!<br><br>Ludźmi się nie zasłaniaj. Nie wierzę w nich. Wierzę<br>W żywioły. Ludzie czynią to, co chcą przestworza<br>Nad ziemią. I napastnik ginie wśród napaści,<br>I zwycięzca ze strachem czeka zmian fortuny,<br>Klnie i cierpi. Nieszczęsny człowiek! Marionetka<br>Tragiczna! Lecz ty, niebo, tyś było ciemnością,<br>Przesłoniętą błękitem. Tyś w modrym swym łonie<br>Dusiło niecierpliwą, lecz wytrwałą wściekłość,<br>Która czekała chwili. Ty, gradowe perły<br>Z kryształu tocząc, drżałoś już myślą o bombach,<br>Coraz celniejszych