ręce. Nad sobą miałaś zieloną koronkę olbrzymiej paproci, która nagle zachwiała się, a zza jej gałęzi wyjrzał pysk zziajanej Unty. Pies, zdziwiony tym nagłym widowiskiem, liznął cię po twarzy i zaczął obszczekiwać, uznawszy, że się z nim zamierzasz w ten dziwny sposób bawić.<br>Podniosłaś się, a Unta wprowadziła cię w głąb lasu. Za brzezinką ujrzałaś potężne drzewa, rosnące rzadko, jak w zadbanym parku - buki, dęby, graby, a gdzieniegdzie, w bardziej słonecznych i piaszczystych miejscach, świerki i sosenki. Udało ci się dojść aż na skraj jaru, w którego mrocznym wnętrzu płynęła kapryśnymi zakolami rzeka. Opadłaś na mech i zaczęłaś się śmiać - histerycznie