niemniej był to niesamowicie czasochłonny sposób rozmowy, a Hunta ciągnęło teraz do stolicy, do Oiola, Bronsteina, do zwierzchników EDC. To, co już wiedział, plus parę niejasnych sugestii, plus szantaż, plus nastrój Waszyngtonu... Otwierały się możliwości nieskończone. Zastanawiał się też nad Stimmelem, którego miał tu, na miejscu, ale Stimmel był tylko głosem doradczym, jego słowo nie posiadało mocy wiążącej, znajdował się, podobnie jak sam Nicholas, na bocznym torze, dochodziły go tylko echa. Częścią swej świadomości Hunt wciąż przebywał na sali wykładowej Bunkra i słuchał orlonosego Per-Muellera, balansując na krawędzi iluminacyjnej ekstazy. Konieczność skupienia się na słowach szwagra irytowała go. Skończyć to