sumieniem ministra a<br>sumieniem uczonego. Dopóki uczony jest doradcą, dopóty nie ma problemu.<br>Doradcom doradzałem zawsze, aby powtarzali swoje dopóty, dopóki słyszą, że<br>ten, który doradza ich słucha. Jeśli nie słucha, a nawet nie słyszy,<br>wówczas mają obowiązek podać się do dymisji, bo głupota tego, komu się<br>doradza, świadczy o głupocie doradcy. Nie ma też problemu, gdy uczony np.<br>od spawania lub meteorologii jest prezydentem lub ministrem spraw<br>wewnętrznych, bo o inne rzeczy chodzi, a dowcip, czyli rozum ogólny,<br>powinien - jak oliwa - wypływać zawsze na wierzch. Trudna sprawa to jednak<br>ministrowie-eksperci. Oczekujemy od nich połączenia odpowiedzialności<br>intelektualnej i odpowiedzialności politycznej