Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
wyczuwając aromat herbaty, i to prawdziwej, kantońskiej. Trzy minuty później wbił oczy w parujący napój w kremowej filiżance. Czy to odcień starej miedzi, czy już brąz zwiędły, studiował barwę. Przypatrywał się rosieniu na brzeżku, posłodził, dwie łyżeczki. Cukier, święto absolutne.
Milczenie przerwał nieporadnie i chropowato Konstanty: - Kartofle ludziom na gwałt gniją po kopcach, szykuje się głód.
- Dlaczego gniją? Z jakiej przyczyny? - spytała Róża, ściągając usta; jej rozpuszczone włosy, znalazła czas, aby je przeczesać, lśniły. Siedziała, mając okno za plecami, a zimowe słońce było ogromne i bardzo żółte, jak dno złotego garnka.
- To przez tę chwilową odwilż, poprzednie mrozy należycie gruntu nie
wyczuwając aromat herbaty, i to prawdziwej, kantońskiej. Trzy minuty później wbił oczy w parujący napój w kremowej filiżance. Czy to odcień starej miedzi, czy już brąz zwiędły, studiował barwę. Przypatrywał się rosieniu na brzeżku, posłodził, dwie łyżeczki. Cukier, święto absolutne.<br>Milczenie przerwał nieporadnie i chropowato Konstanty: - Kartofle ludziom na gwałt gniją po kopcach, szykuje się głód.<br>- Dlaczego gniją? Z jakiej przyczyny? - spytała Róża, ściągając usta; jej rozpuszczone włosy, znalazła czas, aby je przeczesać, lśniły. Siedziała, mając okno za plecami, a zimowe słońce było ogromne i bardzo żółte, jak dno złotego garnka.<br>- To przez tę chwilową odwilż, poprzednie mrozy należycie gruntu nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego