kiedy wjechali w tę nieszczęsną dzielnicę miasteczka, czuł, że każde wypowiedziane słowo sprawia mu trudność. <br>Wiodła ich przez kręty i ciemny jak noc korytarz, powierzywszy ich wózek i konia jednemu z licznych oberwańców, nad którymi widocznie sprawowała absolutną władzę. <br>Aż otworzyła drzwi do dużej izby, w której powietrze miało zapach gnijącej w kałuży wody, a światło dostawało się rykoszetem, odbijając się od białej ściany sąsiedniego budynku.<br>Na żelaznym łóżku, podpartym drewnianą skrzynką, wśród szarych jak dzień jesienny poduszek, leżał chłopiec, a raczej cień chłopca, tym przeraźliwiej nikły, że oczy wielkie i brunatne głuszyły resztę twarzy swoją wielkością i mocą. <br>Mówiła do