Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
tym na tej drodze spodziewać się mógł zbyt wielu zbrojnych. Gwardia i sprzymierzone z nią, wierne banowi oddziały albo już ruszyły ku Daborze, albo właśnie się szykowały do wymarszu.
*
Magwera ocucił chłód i ból.
Śmierdziało zgnilizną i ludzkimi odchodami. Lecz przede wszystkim śmiercią. W powietrzu unosił się zaduch choroby, gorączki, gnijących ran i trupów. Było zimno.
Ból przenikał całe ciało. Tętnił w głowie, spełzał w dół po kręgosłupie, ciągnął po plecach, usadowił się nawet w ustach, świdrując miejsca po wybitych zębach.
Magwer otworzył oczy i spróbował usiąść. Jęknął cicho, tak zmęczył go ten wysiłek. Patrzył przed siebie osłupiałym wzrokiem.
W lochu
tym na tej drodze spodziewać się mógł zbyt wielu zbrojnych. Gwardia i sprzymierzone z nią, wierne &lt;orig&gt;banowi&lt;/&gt; oddziały albo już ruszyły ku Daborze, albo właśnie się szykowały do wymarszu.<br>*<br>Magwera ocucił chłód i ból.<br>Śmierdziało zgnilizną i ludzkimi odchodami. Lecz przede wszystkim śmiercią. W powietrzu unosił się zaduch choroby, gorączki, gnijących ran i trupów. Było zimno.<br>Ból przenikał całe ciało. Tętnił w głowie, spełzał w dół po kręgosłupie, ciągnął po plecach, usadowił się nawet w ustach, świdrując miejsca po wybitych zębach.<br>Magwer otworzył oczy i spróbował usiąść. Jęknął cicho, tak zmęczył go ten wysiłek. Patrzył przed siebie osłupiałym wzrokiem.<br>W lochu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego