Typ tekstu: Książka
Autor: Radosław Kobierski
Tytuł: Harar
Rok: 2005
stronę rynku, już z daleka widziałem kwadratowy plac tonący w słońcu, białą wieżę kościoła, zarysy kamienic, smuklejszych i wyższych od tych, które, jakby onieśmielone swoim stylem, portalami, bogato zdobionymi wykuszami okiennymi, koronami attyk, kryły się w półmrokach wąskich ulic.

Halny. Nikt nie wie, skąd przychodzi. Może zawiązuje się gdzieś w górze, wysoko nad wierchowinami, w postaci małej bańki, która rozrasta się, pęcznieje od wchłanianej materii jak czarna dziura, a potem wystarczy tylko błysk, płomień zapałki, nagle ciemnieje cała południowa ściana chmur, słychać wielki łoskot, szum, rwetes głuchy, podobny do dźwięku bębnów, jakby tam, wysoko, była wielka fabryka wiatru, metafizyczny kombinat wichru
stronę rynku, już z daleka widziałem kwadratowy plac tonący w słońcu, białą wieżę kościoła, zarysy kamienic, smuklejszych i wyższych od tych, które, jakby onieśmielone swoim stylem, portalami, bogato zdobionymi wykuszami okiennymi, koronami attyk, kryły się w półmrokach wąskich ulic.<br><br>Halny. Nikt nie wie, skąd przychodzi. Może zawiązuje się gdzieś w górze, wysoko nad wierchowinami, w postaci małej bańki, która rozrasta się, pęcznieje od wchłanianej materii jak czarna dziura, a potem wystarczy tylko błysk, płomień zapałki, nagle ciemnieje cała południowa ściana chmur, słychać wielki łoskot, szum, rwetes głuchy, podobny do dźwięku bębnów, jakby tam, wysoko, była wielka fabryka wiatru, metafizyczny kombinat wichru
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego