niezbyt czytelnych zasadach. Paweł Śpiewak, socjolog, uważa, że dopóki nierówności nie stają się pewną formą przemocy, dopóki nie łamie się reguł kultury demokratycznej, dopóty nie ma co bić na alarm. - Izolacja i zamykanie się kręgów wpływowych ludzi nie musi oznaczać odrzucenia reszty społeczeństwa. Owszem, zawsze istnieje niebezpieczeństwo szlachetczyzny, pogardy dla gorzej sytuowanych i nieustosunkowanych; nie da się do końca wykluczyć, że zjawisko istnienia w różnych aspektach życia "dwóch bramek", dla lepszych i gorszych, będzie się pogłębiać, ale wtedy oznaczałoby to recydywę pewnych wręcz komunistycznych obyczajów - mówi Śpiewak.<br>Wydaje się, że w naszej dzisiejszej demokracji jest taka oto prawidłowość: zmniejszają się formalne przywileje