pomoże, pani kochana. Trzeba do starego, on zamówi i chłopiec się wyleczy. Nie takim on już doradził. Z samego miasta ludzie do niego przyjeżdżają. Jedną panią oficerową tak wyleczył, że mąż jej do dziś zapomnieć nie może, taki wdzięczny. Przyjdzie, bywa, w niedzielę i dziękuje staremu, dziękuje. Zawsze też jakiś gościniec przywiezie. No, to już lecę. Wieczorem zajrzę, żeby zapytać. Pani Burbowa odeszła żywo, napominając jeszcze z progu, żeby rady jej nie zbagatelizować. Kiedy zostali sami, Babka, patrząc w okno, spytała cicho:<br>- To co, Polek. Pójdziemy? Chłopiec nie odpowiadał jakiś czas, wreszcie rzekł słabym głosem:<br>- Ja nie wiem.<br>- Trzeba pójść. Zamorzysz