uzdrowionego z podziwem, magister z niedowierzaniem, <br>a gospodarz, który z żoną i dziećmi skrył się do piwnicy przed nadejściem szatana, <br>wysunął rozczochraną głowę.<br>- Wyjdź, messer Antonio! Możesz wyjść śmiele, nie ma już demona! - wołano.<br>- Opuścił go, gdy wicher się zerwał...<br>- Widzieliście, jak przez wodę uciekał?<br>- Przed czym zbieżał? - spytał nieufnie gospodarz, rozglądając się wkoło ostrożnie.<br>Nikt nie umiał na to odpowiedzieć. Jedni sądzili, że cud sprawiła sama bliskość <br>Rzymu, inni, że egzorcyzmy przeora z Imoli, które ścigały demona nie dając mu <br>spocząć. Dominikanin milczał zadumany. Tymczasem chory niepostrzeżenie dźwignął <br>się na nogi, a podszedłszy kilka kroków, gdzie stał Casus Belli, ukląkł