drogi, czyli, jego zdaniem, za daleko aby warto je podchodzić. Idziemy więc dalej niewidoczną dla moich oczu ścieżką. Po stu metrach stajemy. Wiktor coś słyszy, ale nie jest pewny czy to głuszec. Postanawia wejść w środek oddziału, podejść bliżej i posłuchać. Znowu czekam. Po powrocie Wiktor twierdzi, że trzeci głuszec gra też za daleko. Czy aby mój przewodnik nie jest zbyt wybredny? Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak podążać za nim ścieżką, której w dalszym ciągu nie widzę. Wyczuwam wzrastające napięcie gdyż idziemy coraz wolniej, instynktownie, choć nie zawsze skutecznie, omijając wszechobecne gałęzie.<br> Wiktor staje gwałtownie.<br>- Słyszysz? Gra! Metrów sto