moment, kiedy zawołałem "ojcze", a on przeniósł wzrok z tapety upstrzonej dziwnymi ornamentami na nas i widzieliśmy, że oglądał nas jak tapetę, jak drugą ścianę. Beznamiętnie i bez emocji. <br>Nie było żadnej reakcji, tylko trwanie w ostatniej chwili aktywnej świadomości, odtwarzanie jej w nieskończoność jak płyty, która zacięła się w gramofonie, a w pokoju nie ma i nie będzie nikogo, kto odwróci ją na drugą stronę albo przeniesie ramię z magnetyczną igłą dalej. Wtedy wszystko, co miało swoje antecedencje i następstwa w czasie, w jego czasie się nie liczyło. Procesy były wstrzymane albo opóźnione do tego stopnia, że gdyby pewnego dnia