zwalił się na ziemię.<br>Magwer bacznie się rozejrzał.<br>Nikogo w pobliżu nie było, wieśniacy dawno już pouciekali do swych domów, ścigający Szepczącego żołnierze jeszcze nie wrócili. Nie mógł jednak zmarnować ani chwili. Wciąż ściskając w garści trzonek pałki, popędził w las, w przeciwną stronę niż ta, z której mogli nadejść grodowi.<br><tit>10. List</><br>Gwiazdy i księżyc wskazywały mu drogę. Wędrował tylko nocami, każdego dnia rankiem wpełzał w jakąś dobrze ukrytą dziurę i odpoczywał. Przez cały ten czas, a dwa dni minęły, odkąd uciekł, tylko raz miał w ustach mięso. Niemrawego, pewnie chorego zająca, którego schwytał wczoraj wieczorem, zjadł na surowo. Karmił