Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Ilustrowany
Nr: 39
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1934
że nie myślą iść w ogonie i zjadać ostatki. Pierwsi wejdą wszędzie. Do bogatych nadreńskich miast, w całym świecie głośnych. Do Kolonji i Moguncji...
Sponiewierany, zgnębiony, Piotr Eremita siedzi na ziemi zasłaniając oczy dłońmi, aby nie słyszeć lamentu poturbowanych. Gruba Martyna ociera mu współczująco zawalaną twarz rańtuchem.
Dymiące gruzy ghetta grodu Spiry, zostały w tyle za Gottschalkową gromadą. W nich kilkanaście trupów porżniętych jak barany na stopniach bóżnicy i nagie zwłoki dziewczyny, co sama pchnęła się nożem, gdy gwałtem chciano ją ochrzcić.
Od tej krwi świeżo przelanej ludziom drżą drapieżnie nozdrza. Von Emich na pięknym ogierze zabranym bez zgody właściciela z
że nie myślą iść w ogonie i zjadać ostatki. Pierwsi wejdą wszędzie. Do bogatych nadreńskich miast, w całym świecie głośnych. Do Kolonji i Moguncji...<br>Sponiewierany, zgnębiony, Piotr Eremita siedzi na ziemi zasłaniając oczy dłońmi, aby nie słyszeć lamentu poturbowanych. Gruba Martyna ociera mu współczująco zawalaną twarz rańtuchem.<br>Dymiące gruzy ghetta grodu Spiry, zostały w tyle za Gottschalkową gromadą. W nich kilkanaście trupów porżniętych &lt;page nr=776&gt; jak barany na stopniach bóżnicy i nagie zwłoki dziewczyny, co sama pchnęła się nożem, gdy gwałtem chciano ją ochrzcić.<br>Od tej krwi świeżo przelanej ludziom drżą drapieżnie nozdrza. Von Emich na pięknym ogierze zabranym bez zgody właściciela z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego