okiennice, ten zamykał je z trzaskiem, kto miał drzwi, ten zapierał je kołkiem. Kto jeszcze miał wódkę, pił dla kurażu. Szczury jechały stępa, demonstracyjnie wolno, strzemię przy strzemieniu. Na ich twarzach malowała się obojętna pogarda, ale zmrużone oczy bacznie obserwowały okna, podsienia i węgły. <br> - Jeden bełt z kuszy! - ostrzegł Giselher, gromko i na zapas. - Jedno szczęknięcie cięciwy, a będzie się tu rżnąć!<br> - I jeszcze raz puści się tu kura czerwonego! - dorzuciła dźwięcznym i wysokim sopranem Iskra. - Ziemię i wodę się zostawi!<br> Niektórzy z mieszkańców z pewnością mieli kusze, ale nie znalazł się nikt, kto chciałby sprawdzić, czy Szczury nie mówią na