nocnego marszu i innych nocy, które tu przeżył, zostanie tylko pamięć kołyszących się traw, ślepych bruków i widmowych głosów ludzi, których już nigdy nie będzie, bo pozostaną tutaj, na skraju kontynentu, wśród mazutowych zmaz i radioaktywnych liszajów tej ziemi.<br>Szedł coraz prędzej, mając pod stopami to mokry żużel ścieżki, to grząską trawę u pobocza. Zatrzymało go dopiero rozwidlenie szlaku. Prawa odnoga biegła dalej wzdłuż cementowego w tym miejscu muru zoo, lewa wspinała się ku schodkom prowadzącym na długi wiszący mostek dla pieszych. Nie pamiętał tej wysokiej kładki, czy raczej pamiętał, że nigdy jej przedtem nie widział. Co oznaczało prawdopodobnie, że zabłądził