Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Plajta... Jedna wielka plajta.
- Ech, ileż to razy ludzie tak mówili. Śmierć ciągle puka, a dzieci się rodzą. Kaziuczku, trzeba żyć.
- Ach, piękne słowa. Odwykłem. Wie pani, co to "lesopowałka"? Ścina się cudowne sosny. Kiedy sosna pada szurpocząc przez konary drzew, zanim duchnie o ziemię, człowiek cieszy się, że wyprostował grzbiet. Ot i tyle.
Zosia uśmiechnęła się i pogłaskała go po ręce. Ale po chwili znów w jej oczach pojawiła się troska.
- Mam przeczucie, że czeka mnie bawełniany kołchoz. Major nic nie wskóra.
- Gdyby Kostek brał wszystko, co dzieje się w wojsku, na serio, to nie dosłużyłby się majora. To nie
Plajta... Jedna wielka plajta.<br>- Ech, ileż to razy ludzie tak mówili. Śmierć ciągle puka, a dzieci się rodzą. Kaziuczku, trzeba żyć.<br>- Ach, piękne słowa. Odwykłem. Wie pani, co to "&lt;orig&gt;lesopowałka&lt;/&gt;"? Ścina się cudowne sosny. Kiedy sosna pada &lt;orig&gt;szurpocząc&lt;/&gt; przez konary drzew, zanim &lt;orig&gt;duchnie&lt;/&gt; o ziemię, człowiek cieszy się, że wyprostował grzbiet. Ot i tyle.<br>Zosia uśmiechnęła się i pogłaskała go po ręce. Ale po chwili znów w jej oczach pojawiła się troska.<br>- Mam przeczucie, że czeka mnie bawełniany kołchoz. Major nic nie wskóra.<br>- Gdyby Kostek brał wszystko, co dzieje się w wojsku, na serio, to nie dosłużyłby się majora. To nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego