wygnałem. <br>Zrównaliśmy się zatem. A o tamtych tak więcej nie <br>mów, uderzę. Teraz siedź spokojnie, za tą kępą <br>skręcimy, jeszcze trochę z falą popłyniemy, zobaczysz <br>miejsce, gdzie poszli, choć nie wiem dlaczego i dokąd. Dobrze <br>się synkowie schowali, nie znalazłem. Zobaczysz...<br>Nie spojrzał na chłopaka, niespokojnego coraz bardziej, aż <br>do gwałtownego skoku z ławki, nachylonego już twarzą <br>nad głębią, w rozhuśtanej tym skokiem łódce, <br>gdy pojął, co ma oglądać.<br>Nie mówili o tym długo. Dopiero latem, kiedy stary spytał <br>chłopaka, jak ma na imię. Bo synom Kostek i Bolech, ten <br>drugi młodszy, było...<br>- Paweł - usłyszał w odpowiedzi.<br>- A nazwisko?<br>- Kołodziej, po