obrazami Magnasca. Gdy patrzymy dzisiaj na martwe natury z okresów późniejszych jego życia, gdzie znów czujemy, jak bardzo reagował na martwe XVIII-wieczne, gdy porównamy jego martwe ze Stosskopfem, Van Schootenem czy Bauginem, zdają się one nam zbyt wyłącznie dekoracyjne, pośpieszne, "parawanowe", nie mają ani intensywności wizji mistrzów, ani nieśpiesznej hartownej pełni w wykonaniu. Ale nie wolno nam zapominać, że obok tych płócien, które rozczarowują, w małych martwych o wielkiej szlachetności, w aktach o złotej karnacji, w szeregu głów utrzymanych w brązach czy czerniach widzimy Deraina, wielkiego malarza.<br>Zdaje mi się, że Derainowi wdzięczni być musimy za to, że skierował oczy