najmłodsza, zdała dopiero do ósmej klasy, a Adam, Ropuch, Wojtek B. - wszystko chłopy pod dwudziestkę i odpowiednie wiekiem dziewczyny przy nich. Nie miała tremy, jak gdyby rozsądek podpowiedział jej, że trudno przypuścić, by faceci na prywatce u Adama jakoś zasadniczo różnili się od tych, których spotykała co dzień na ulicy i którzy każdym spojrzeniem, a często też słowami i gestem poświadczali wartość jej ciała i siłę seksapilu, bo te dwie rzeczy niekoniecznie muszą iść w parze, ale u Milki szły, więc i ona szła pewnie, uśmiechnięta tak, jakby w poprzednim wcieleniu była samą Naną, i teraz nagle uświadomiła sobie, że przecież z