latach. Z perspektywy czasu mówią, że paradoksalnie bardzo im pomógł: <br>- Czujemy się teraz tak, jakbyśmy byli ze sobą od nowa. "Rozstanie" trwało dwa tygodnie. Nie było trzaskania drzwiami, awantur ani wzajemnego obrażania się - Ania opowiada, a Marcin zgodnie potakuje: - Nie było też cichych dni, bo dzwoniliśmy do siebie, pisaliśmy. <br>W ich przypadku sprawa kompromisów wygląda inaczej. <br>- W większości spraw mamy podobne zdanie. Jeśli dochodzi do pewnych różnic, rozmawiamy, dyskutujemy, tłumaczymy sobie nawzajem nasze własne punkty widzenia i... dochodzimy do porozumienia - opowiada Ania. - Odbywa się to bez krzyków i większych kłótni. Obiecaliśmy sobie na początku, że zrobimy wszystko, by proza życia nie zniszczyła