Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 48
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
druku, a równocześnie niestrudzenie pisał długachne listy "prywatne", które na nieszczęście (szczęście?) prowokowały dalsze ciągi korespondencji. To zapamiętałem najbardziej: każdy list należy taktować poważnie. Każdy!
Pamiętam z jaką goryczą opowiadał mi o młodym jezuicie, który zaofiarował mu swą pomoc: "przyszedł i powiada, że wybierze sobie kilka ciekawszych przypadków". "A idźże, idźże - złościł się Tadeusz - to nie są przypadki, to są
ludzie". Czasem kazał mi do kogoś jechać. Kiedy z korespondencji wynikało, że nie obejdzie się bez rozmowy z księdzem a może i spowiedzi, siadałem w pociąg i jechałem. Ci ludzie oczywiście woleliby Malachiasza, a nie wikarego, ale nie było rady. Odpowiedzi
druku, a równocześnie niestrudzenie pisał &lt;orig&gt;długachne&lt;/&gt; listy "prywatne", które na nieszczęście (szczęście?) prowokowały dalsze ciągi korespondencji. To zapamiętałem najbardziej: każdy list należy taktować poważnie. Każdy! <br>Pamiętam z jaką goryczą opowiadał mi o młodym jezuicie, który zaofiarował mu swą pomoc: "przyszedł i powiada, że wybierze sobie kilka ciekawszych przypadków". "A idźże, idźże - złościł się Tadeusz - to nie są przypadki, to są <br>ludzie". Czasem kazał mi do kogoś jechać. Kiedy z korespondencji wynikało, że nie obejdzie się bez rozmowy z księdzem a może i spowiedzi, siadałem w pociąg i jechałem. Ci ludzie oczywiście woleliby Malachiasza, a nie wikarego, ale nie było rady. Odpowiedzi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego